Byłem świadom, że terminy wizyt są bardzo odległe, jednak uwrażliwienie Pani o bardzo miłym i serdecznym głosie, nie pozwoliło Jej pozbyć się mnie formalną odpowiedzią, podjęła więc ze mną dialog: – Czy pana boli ząb, aha, – a który to ząb, no tak, – to ja skonsultuję to z Panem Doktorem Żądło i niezwłocznie przedzwonię do pana. Zgodnie z zapewnieniem, uzyskałem natychmiast krzepiącą odpowiedź, że mają akurat świetnego chirurga i zapraszają mnie na czwartek. Na to ja, że w czwartek nie mogę, – No to na piątek, pada propozycja, – Pytam, czy może być popołudniu?, – Odpowiedź: na godzinę 17.30, odpowiada panu? Uradowany odpowiadam, że tak i bardzo dziękuję.
W dniu wizyty, pomimo braku czasu, zostałem zaproszony do gabinetu Pana Doktora Żądło, który przywitał mnie jak starego dobrego znajomego. W tym miejscu muszę się przyznać że jestem już stary, ale żeby ?dobry znajomy”? W moim wieku już dawno woda sodowa odparowała z mojej głowy. W tym miejscu pragnę wtrącić co usłyszałem od mojej córki na jednym ze spotkań przy stole rodzinnym: „Tato, to co chciałabym m.in. mieć po tobie, to twoje zęby”. Niestety, moja próżność nie pozwoliła mi przyznać się, że architektem i wykonawcą moich zębów jest Pan Doktor Jarosław Żądło. A więc, po wykonaniu przeglądu moich zębów Pan Doktor zarekomendował jako chirurga Pana Doktora Piotra Buńdę.
W gabinecie Doktora Buńdy otrzymałem zastrzyk znieczulający, po którym Pan Doktor ze stoickim spokojem czekając, zadawał pytania co czuję. Po pewnym czasie zaszedł mnie od tyłu i zaczął coś robić wokół zęba. Było to jakby ugniatanie dziąsła. Nagle mignęła mi przed oczami zwinięta dłoń Pana chirurga, oddalając się ku górze z szybkością błyskawicy. Wcześniej usłyszałem zwrot: ?proszę nr 4″, co z pewnym opóźnieniem zrozumiałem, że chodzi o nici, tylko po co doktorowi przy ugniataniu dziąsła potrzebne były te nici? Do wyrwania? no nie!!!…. W końcu dotarło do mnie, że zęba już nie ma, a szycie nićmi dopiero teraz się zaczęło i to nie nr 4, tylko nr 5. Doskonale pamiętam wyrywanie zęba u dentysty na uczelni (gabinety dentystyczne były wówczas na uczelniach), bo już na samo wspomnienie jeszcze dzisiaj dostaję dreszczy.
Piszę o tym wszystkim dlatego, bo ciągle jestem oczarowany rozmachem rozwoju Firmy, jej ciepłym klimatem i rodzinną atmosferą. Tak trzymać!!! ŻYCZĘ DALSZYCH SUKCESÓW.
Łączę wyrazy szacunku